"Jeśli nie jest się uczestnikiem, niemal niemożliwe jest wyrazić, w jak niezwykły sposób Polacy wznieśli się, by przyjąć setki tysięcy ukraińskich uchodźców, którzy co tydzień napływają do ich kraju" - czytamy w komentarzu.
Day wskazuje, że do Polski przybyły już ponad dwa miliony osób, co jest dużą liczbą w stosunku do jej 38-milionowej populacji, i podkreśla, że reakcja jest w sporej mierze oddolna, organizowana przez pojedyncze osoby, grupy przyjaciół, kluby czy dzielnice.
"W zamian za to istnieje jeden prosty, symboliczny sposób, w jaki reszta świata mogłaby okazać swoją wdzięczność i podziw: przyznanie narodowi polskiemu Pokojowej Nagrody Nobla. Trudno wyobrazić sobie bardziej zasłużonego laureata w dzisiejszym świecie, a mówię to jako korespondent zagraniczny, który przez lata napisał niezliczoną liczbę artykułów naświetlających to, jak na wielu polach ten kraj jest daleki od doskonałości" - przekonuje warszawski korespondent "Daily Telegraph".
"Podczas gdy działania (prezydenta Rosji) Władimira Putina na Ukrainie podsycają rozpacz, to, co zrobiła - i robi - Polska, przywróciło trochę wiary w ludzkość" - dodaje.
Wskazuje na niezliczone przykłady ogłoszeń z prośbą i ofertami pomocy dla Ukraińców, także te, które bezpośrednio obserwuje w swojej dzielnicy na obrzeżach Warszawy. "To trwa i trwa, bo przybywa coraz więcej ludzi, a mimo to moi sąsiedzi wciąż sięgają do najwyraźniej niemającej dna dobroci, aby im pomóc" - podkreśla Day. Ale zaznacza, że to samo dzieje się w całym kraju.
"Podczas gdy Putin i jego kohorta pozbawionych kręgosłupa i służalczych zwolenników upodlili ludzkiego ducha swoim okrucieństwem na Ukrainie, naród polski otworzył swoje drzwi dla obcych i pokazał, że choć ludzkość jest zdolna do ogromnego zła, ma również zdolność do ogromnego współczucia. Jeśli to nie zasługuje na Pokojową Nagrodę Nobla, to nie wiem, co zasługuje" - konkluduje Matthew Day.
PAP/ho